poniedziałek, 27 listopada 2017

GRZEŚ 1653 m. (Tatry Zachodnie) 27.11.2017 r.

Wycieczka na Grzesia to dla mnie taka inauguracja sezonu zimowego :)

Na parkingu w dolinie Chochołowskiej (a właściwie przed Siwą Polaną) zameldowałem się o 6:15. Było jeszcze dosyć ciemno. Temperatura - 5'C. Parking dla samochodów osobowych płatny 10 złotych/dzień. Ewentualnie można zostawić samochód na wcześniejszym parkingu (7 zł/dzień), jednak wówczas trzeba nieco dalej iść. 
Na parkingu oczywiście nikogo nie było, ale jak się okazało kamery wszystko rejestrują, bo jak płaciłem po powrocie z Grzesia to Pan z obsługi podał mi nawet godzinę wjazdu :) 

Ze śniadaniem i przygotowaniem do wyjścia trochę mi zeszło, bo bramę Parku przekraczam o 7:00. Jest już czynna kasa - bilet normalny 5 zł.
widok z parkingu
Przemierzając Dolinę Chochołowską delektuję się zimowym krajobrazem i coraz piękniejszymi widokami, bo niebo z każdą minutą coraz bardziej się przejaśnia.
W końcu pojawia się słońce a niebo robi się zupełnie błękitne. Widoki wynagradzają dwugodzinne człapanie do schroniska - a nie idzie się wcale dobrze, gdyż świeży śnieg, który spadł w nocy konsystencją przypomina mąkę.
Od prawej widoczny Grześ, Rakoń i Wołowiec
W końcu docieram do schroniska :) Dopiero tuż przed nim spotykam pierwsze osoby na szlaku, które idą w przeciwnym kierunku.
W schronisku 10 minutowy postój na kubek gorącej herbaty i o 9:10 ruszam na Grzesia. Szlak nie sprawia żadnych trudności technicznych, niestety nadal mam wrażenie, że idę po mące :( Śnieg jest suchy i sypki, ale i tak tylko nieznacznie przekraczam czas "mapowy" (1'35)
Tuż przed szczytem robię serię fotek, widoki  piękne choć o błękicie nieba nie ma już mowy.
Na szczycie jestem o 10:50.
W drodze powrotnej zatrzymuję się jeszcze w schronisku na zupie dnia :) Pomidorowa - niestety z ryżem :( Zupa jednak dobra i rozgrzewająca a po kilku godzinach spędzonych na świeżym powietrzu wręcz bezcenna :) 
O 12:30 wyruszam w drogę powrotną, która strasznie mi się dłuży. O 14:00 mogę jednak wycieczkę uznać za zakończoną. Przede mną jeszcze tylko 3-godzinny powrót do domu...

Podsumowując, pogoda dopisała, więc otwarcie sezonu jak najbardziej udane ;)