niedziela, 30 lipca 2017

NOSAL 1206 m. - Tatry Zachodnie + ZAKOPANE (29.07.2017 r.)


Dzień zaczynamy bardzo wcześnie, gdyż o 3:10 jesteśmy już na nogach. W planie jednodniowa rodzinna wycieczka do Zakopanego i wejście na Nosal :) O 4:10 wyruszamy w drogę. O 6:45 docieramy na parking obok hotelu Murowanica w Kuźnicach. By dojechać na ten parking trzeba kawałek pojechać pod zakaz. Jednak dojazd do tego parkingu zwalnia z tego zakazu. Parking płatny 25 zł za cały dzień. Jest sobota - wakacje - więc jak się później orientujemy sukcesem jest pozostawienie samochodu gdziekolwiek. Nasz parking był duży i pusty, jednak zapełniał się dosłownie z każdą minutą i gdy po 10-tej wróciliśmy do samochodu po Nosalu nie było już na nim miejsc. Ale po kolei... 

O 7:00 na zaczynający się nieopodal zielony szlak na Nosal rusza moja żona z 5-letnim synkiem. Ja z najmłodszą pociechą pół godziny później idę w stronę kolejki znajdującej się w Kuźnicach. Tam jesteśmy umówieni na mijankę... 

Gdy docieram na miejsce do kolejki czeka już sporo ludzi. Co chwilę podjeżdżają kolejne busy więc ludzi przybywa z każdą chwilą. Na szczęście ta kolejka to nie mój problem :) Jednak po otwarciu kasy przy wejściu do Parku i tu zaczyna tworzyć się kolejka. Szybko zajmuję więc w niej miejsce by nabyć bilet, który po zejściu "mojej ekipy" pozwoli od razu ruszyć do góry. Jest to strzał w "10", bo gdy moja małżonka pojawia się, kolejka do kasy jest już bardzo długa... 


Mając w kieszeni bilet (cena normalnego 5 zł.) przechodzę obok i ruszam na Nosal tym samym zielonym szlakiem - tym razem to ja zejdę z drugiej strony nieopodal parkingu. Mam ten komfort, że idę sam. Wejście wg znaków ma zająć 50 min. - mi zajmuje 25 min.  
Szlak jest bardzo prosty technicznie i nie wymaga używania rąk. Co za tym idzie nie znajdziemy tu żadnych ubezpieczeń w postaci łańcuchów, klamer itp ;) 
Na szczycie nie ma żadnej tabliczki ale fakt, że wokół nie ma nic wyższego jest gwarancją zdobycia szczytu ;)
Na dole jestem po kolejnych 25 minutach tak więc cała rundka szlakiem zielonym od stacji kolejki do wyjścia nieopodal parkingu zajmuje mi 50 minut :) 
Na szlakach, co oczywiście jest normalne w wakacyjny weekend - bardzo dużo ludzi. Niestety, część z mijanych przeze mnie osobników w górach bywa rzadko bądź wcale co sugerował ich ubiór - czasem bardziej plażowy niż trekkingowy. Ale w Tatrach osoby chodzące w słomianych kapeluszach i sandałach a nawet klapkach(!) chyba nigdy nie przestaną mnie dziwić. Głupota jednak nie zna granic...
Poniżej "turysta" w białych skarpetkach i klapkach :) 
Po "trudach" wynikających ze zdobycia Nosala udajemy się do samochodu w celu przebrania się, po czym udajemy się do centrum (ok 2 km). Wszechobecne tłumy i coraz wyższa temperatura nie są ciekawą opcją... Tradycyjnie przechodzimy Krupówki by dojść do kolejki na Gubałówkę, na którą jednak nie decydujemy się tego dnia wjechać. Delektujemy się za to kawą, oscypkami a i dla dzieci można znaleźć coś ciekawego... 
Wycieczkę z atrakcjami kończymy po 15-tej po czym udajemy się z drogę powrotną do Tychów. 

niedziela, 9 lipca 2017

ŻAR 761 m. - Beskid Mały (09.07.2017 r.)


Po późnym niedzielnym śniadaniu postanawiamy zrobić sobie rodzinną wycieczkę. Na cel obieramy górę Żar. Jest to bardzo turystyczny punkt na mapie Beskidów, więc na miejscu spodziewamy się tłumów. Niestety przeczucie nas nie myli. Największe problemy są z zaparkowaniem samochodu. Mamy jednak trochę szczęścia i samochód zostawiamy na parkingu przy kolejce. Parking oczywiście płatny - za ok 2 godziny 11 zł.
Przed stacją kolejki linowo-torowej dzielimy się na grupy a właściwie to ja oddzielam się od grupy, gdyż postanawiam wejść i zejść pieszo podczas, gdy ekipa wjeżdża (i potem wraca) wagonikiem kolejki. Najkrótsza droga na szczyt to szlak czarny, który zaczyna się troszkę niżej (od przystanku). Czas przejścia wg mapy to 1h 10 min. wejście oraz 40 min zejście. Uwaga. Szlak biegnie po prawej stronie kolejki - tak przynajmniej jest zaznaczone na mapie - a wszyscy wchodzą z lewej strony kolejki. Niestety nie zarejestrowałem tego faktu przed wejściem i również wchodzę lewą stroną :) 
Podejście na szczyt Żaru bagatelizowane totalnie przez wszystkich jest dosyć strome. Dopiero po przejściu 2/3 drogi nieco łagodnieje. Dużo osób idzie w sandałach i klapkach(!) co potem utrudnia im zejście, ale od biedy się da, zwłaszcza gdy jest sucho. Najlepszym rozwiązaniem będzie krótkie obuwie trekkingowe albo przynajmniej adidasy. 
Gorzej, że część osób przecenia możliwości swoich dzieci, które w połowie drogi siedzą i płaczą, bo nie chcą iść dalej - byłem świadkiem dwóch takich sytuacji... 

Sam szczyt jest bardzo dobrze zagospodarowany - pizzeria, stoiska z pamiątkami, lodami, ogródek piwny itp. Ponadto atrakcja w postaci zjazdu saneczkowego (bardzo krótka) oraz możliwość podziwiania startów ze szczytu paralotniarzy, więc jest co robić. Miejsce godne polecenia, jednak w niedziele przy pięknej pogodzie są tu dzikie tłumy :) 

Wejście zajęło mi 30 min. a zejście minut 20. 

wtorek, 4 lipca 2017

ŁOMNICA 2635 m. - Tatry Wysokie, Słowacja (3.07.2017 r.)

Na Łomnicę - drugi pod względem wysokości szczyt w Tatrach - można dostać się na dwa sposoby. Pierwszy to kolejka, która wjeżdża na sam szczyt, drugi to "wdrapanie" się tam na własnych nogach (i rękach). My wybieramy ten drugi sposób :) Na Łomnicę nie prowadzi jednak żaden szlak turystyczny, więc podobnie jak ma się to np z Gerlachem wymagany jest licencjonowany przewodnik. Na szczyt ruszamy w 4 osobowym składzie - ja, Rysiek, Magda i Przemek, który jest naszym przewodnikiem.

Na parkingu pojawiamy się ok 7:00. Niestety tego dnia od wczesnych godzin (na nogach byłem o 3:45) mocno pada, co już spowodowało zmianę pierwotnych planów (Gerlach). 
Do 8:30 dajemy pogodzie czas na poprawę - o tej porze mamy podjąć ostateczną decyzję o wejściu na Łomnicę. 

Po ósmej ku naszej radości deszcz w końcu ustaje i prognozowana poprawa pogody staje się faktem. O 8:30 zaczyna kursować kolejka (inna niż ta co wjeżdża na szczyt). Cena przejazdu 3 etapową kolejką tam i z powrotem to 29 euro (normalny). W tej cenie jest również depozyt za kartę - 2 euro.

Najpierw jedziemy 4-osobową kolejką gondolową do stacji pośredniej Start, skąd wjeżdżamy na Łomnicki Staw 15-osobową gondolą, by tam przesiąść się na krzesełkową kolejkę linową, która to zabiera nas na Łomnicką Przełęcz.


Po pokonaniu "kolejkowego" odcinka, o godzinie 9:30 jesteśmy na Łomnickiej Przełęczy. Stąd zaczynamy już podejście na szczyt, które początkowo nie stwarza żadnych trudności technicznych.

Jednakże im dalej w "las" tym teren robi się coraz bardziej stromy a droga bardziej techniczna.
W końcu nadchodzi moment, gdzie założenie kasku, uprzęży i związanie się liną jest jak najbardziej wskazane.
Od połowy ściany pojawiają się również łańcuchy, które momentami są bardzo pomocne.
Ale jak widać po minach mimo trudów podejścia humory dopisują :)
O 11:40 meldujemy się na szczycie.
Wejście zajęło nam 2:10 h. Pogoda jest coraz lepsza, jednak na samym szczycie baaardzo wieje... "Schronisko" nie przypomina obiektów znajdujących się w naszych górach. Wygodne miękkie pufy, skórzane sofy, oraz szeroki wybór wysokoprocentowych trunków sprawiają, że możemy poczuć się jak w dobrym pubie lub hotelu. Na szczycie znajdują się jeszcze platformy widokowe, dzięki którym przy dobrej pogodzie możemy podziwiać otaczającą nas górską panoramę. Generalnie cały rejon Łomnicy jest doskonale zagospodarowany i każdy niezależnie od pory roku znajdzie tu coś dla siebie.
Na szczycie spędzamy ponad godzinę. O 12:50 rozpoczynamy zejście tą sama drogą. W drodze powrotnej Przemek wraz z Ryśkiem postanawiają zaatakować wcześniej upatrzoną i na pierwszy rzut oka trudno dostępną turniczkę. Zajmuje im to ok 20 minut i co najważniejsze akcja kończy się sukcesem :)
Po powrocie Przemka i Ryśka kontynuujemy schodzenie.
Łomnica. To tędy wchodzimy i schodzimy...
Na dalszym planie widać kolejkę, która wiezie turystów prosto na szczyt Łomnicy
Na przełęczy Łomnickiej jesteśmy o 15:05, więc zejście zajęło nam 2:15. Jednak w tym jest przechadzka Przemka i Ryśka na turniczkę, więc tak naprawdę schodziliśmy szybciej...

Cała operacja "Łomnica" zajęła nam 7 godzin (8:45-15:45). Pogoda ostatecznie dopisała. Wrażenia mega pozytywne :) Piękne widoki i trochę adrenaliny sprawiły, że pomimo zmęczenia wszyscy wracaliśmy do domu bardzo zadowoleni. 

Na Łomnicę poprowadził nas Przemek Wójcik przewodnik IVBV.