sobota, 20 stycznia 2018

ORNAK 1854 m. (Tatry Zachodnie) 20.01.2018 r.

Po nieco ponad 2,5 godziny jazdy docieram do Kir. Przed wejściem do Doliny Kościeliskiej do dyspozycji są dwa parkingi. Najpierw jadąc od Chochołowa mijamy parking po lewej stronie a za jakieś 150 m. jest parking po prawej stronie przy samym wejściu do Doliny. Niestety na tym przy samym wejściu życzą sobie 20 zł. więc ja cofnąłem się te 150 m i pozostawiłem samochód na parkingu za 10 zł. :) Rano nie było na nim obsługi - co jeszcze nie jest dziwne - ale po powrocie również nie miałem u kogo uregulować należności więc ostatecznie parking miałem za free :) 
Ruszam o 7:35. Dolina świeci pustkami - nie ma żywego ducha :)) Mogę iść i delektować się górami zwłaszcza, że pogoda zdaje się poprawiać. Od czasu do czasu widzę skrawki błękitnego nieba.
W błogiej ciszy o 8:55 docieram do schroniska. Przed budynkiem również żywego ducha, ale już w środku jest kilka osób jedzących śniadanie. Ja tylko przybijam sobie pieczątkę do książeczki, uzupełniam płyny i o 9:05 ruszam dalej - w planach mam tutaj gorącą zupę na powrocie :)
W drodze na Iwanicką Przełęcz mijam się na szlaku z pierwszymi dwiema osobami! Poza tym wciąż cisza i spokój... Szlak jest dosyć łagodny i absolutnie nie ma potrzeby korzystać na tym odcinku z raków. Niestety pogoda zaczyna się pogarszać. Coraz bardziej się zaciąga i zaczyna padać śnieg. Ja jednak wciąż mam nadzieję, że jeszcze pojawi się zapowiadane w prognozach słońce...
Na Iwanickiej Przełęczy jestem o 10:15. Stąd na Ornak jest 1,5 godziny. Pogoda cały czas w kratkę. Raz pada śnieg a za chwilę próbuje przebić się słońce. Nie ma za to wiatru :)
Szlak na Ornak (zielony) początkowo dość spokojny szybko zaczyna się piąć do góry.
W pewnym momencie jest już naprawdę stromo. Do tego dochodzi coraz bardziej zmrożony śnieg. Przyczepność obuwia w takim terenie staje się coraz bardziej symboliczna i główną robotę robią kijki :) Po chwili jednak trzeba wydobyć z plecaka raki, bo grunt to...mieć przyczepność do gruntu :))
Od pewnego czasu widzę przed sobą cztery osoby. Są ok 5-10 minut przede mną...
W końcu na horyzoncie pojawia się główny wierzchołek Ornaku. Widoki bardzo słabiutkie...
Dochodząc na szczyt podziwiam jeszcze całkiem okazały nawis śnieżny...
O 11:45 staję na szczycie Ornaku na którym jest już czwórka turystów, która podążała przede mną...
Wejście z Iwanickiej Przełęczy zajęło mi dokładnie 1,5 godz.
Przy okazji byłem świadkiem niecodziennego wydarzenia :) Na szczycie Ornaku doszło bowiem do zaręczyn! Przyszła Panna Młoda pierścionek przyjęła, więc oświadczyny zakończyły się sukcesem :) 
Kilka chwil później pogoda zupełnie siadła, zero widoków plus opad śniegu sprawił, że pozostało mi tylko wrzucić aparat do plecaka i rozpocząć schodzenie (ok 12:00). Międzyczasie pogoda poprawiała się wraz z utratą wysokości i przy schronisku było już całkiem nieźle.
W schronisku byłem o 13:25 i tu niestety przeżyłem duże rozczarowanie, gdyż schronisko pękało w szwach :( Nawet na zewnątrz ciężko było o wolne miejsce, więc musiałem obejść się smakiem gorącej zupy...  
Ruszyłem więc Doliną w stronę parkingu. Idąc Doliną Kościeliską pojawiło się  nawet słońce... Tylko w myślach zadawałem sobie pytanie czemu tak późno... Na parkingu mimo wszystko zmęczony byłem o 14:40.  Pozostał mi już tylko powrót do domu.

Cała wycieczka wyniosła 7 godzin i 5 minut. Długość trasy z Kir na Ornak 9,5 km co w dwie strony daje 18 km plus przewyższenia oczywiście.
Jeśli wliczyć dojazd/powrót to wycieczka zamknęła się w czasie 13 godzin i 50 min.