sobota, 30 września 2017

VAALSERBERG 322,5 m (Holandia) 18.09.2017 r. KORONA EUROPY 1/46

Dziś zmieniamy naszą bazę i przenosimy się z Holandii do Luksemburga. Celem numer jeden jest "zdobycie" (po drodze) najwyższych punktów Holandii, Belgii i Luksemburga. Na pierwszy ogień idzie Vaalserberg mierzący 322,5 m. Punkt ten (bo szczytem go nazwać nie można) znajduje się na 40 miejscu Korony Gór Europy.

Wcześnie rano wyjeżdżamy z Rijnsburga i kierujemy się na południe Holandii do Vaals (Viergrenzenweg 97, Vaals). Po niespełna 3 godzinach jesteśmy na miejscu. Niestety, tuż przed celem zasięg traci nawigacja przez co nie zjeżdżamy w odpowiednim miejscu z autostrady i lądujemy w Niemczech. Zawracamy i do Vaals wjeżdżamy od strony Niemiec. Najpierw podjeżdżamy pod wieżę, lecz jak się okazuje to nie ta wieża...
Właściwa znajduje się trochę dalej. Tak naprawdę wszystko jest dosyć słabo oznaczone i błądzą nawet jadący przed nami Holendrzy.

W końcu jesteśmy przy właściwej wieży więc rozglądamy się za słupkami, które symbolizują najwyższy punkt Holandii.
Miejsce to jest o tyle ciekawe, że spotykają się tu granice trzech państw - Holandii, Belgii i Niemiec tzw trój-styk granic (Dreilandepunt)
Mimo, że jest tu kilka obiektów gastronomicznych i punkt z pamiątkami miejsce to świeci pustkami. Wieża widokowa jest niestety zamknięta, choć widoków i tak by nie było żadnych.
Turystów jest bardzo niewielu, ale padający co chwilę deszcz i zimno zrobiło pewnie swoje.
Koniec końców "zdobywamy" swój pierwszy "szczyt" z Korony Europy :)
Tym samym można powiedzieć, że rozpoczynam kolejny projekt, który będzie trwał z pewnością długie lata :)

piątek, 29 września 2017

HAGA (Holandia) 17.09.2017 r.

Haga to prawie półmilionowe miasto, które jest siedzibą holenderskiego rządu, parlamentu i rodziny królewskiej. To sprawia, że Haga jest przynajmniej na równi tak ważna dla Holandii jak jej stolica Amsterdam.
My do Hagi jedziemy w niedzielny poranek. Do pokonania mamy zaledwie 20 km.
Nie spodziewamy się więc miasta tętniącego życiem :) Najważniejszy jest jednak fakt, że nie pada.

Wjeżdżamy do centrum Hagi w poszukiwaniu parkingu. Gdy parking mamy już namierzony i zostaje do niego dosłownie 100 m droga jest zamknięta ze względu na wykonywane na niej jakieś prace. Robotnik kieruje wszystkich w boczną uliczkę. Tam znajdujemy miejsce i chociaż jest parkometr to okazuje się, że w niedzielę parking jest za free :)
To tu parkujemy samochód
Robotnik kieruje wszystkie pojazdy w prawo
W do starówki mamy jakieś 200 m. A ta jak można było się spodziewać świeci jeszcze pustkami. Jednak z godziny na godzinę ludzi będzie tu coraz więcej.
 W Hadze pieniądze leżą na ulicy ;)
Kręcąc się po pobliskich uliczkach trafiamy na Królewską Galerię Malarstwa oraz Salę Rycerską. Wszędzie jest pełno policji i ochrony, bo jak się po chwili okazuje jest jakaś defilada. Zgromadzony tłum turystów oczekuje na przyjazd najpewniej kogoś z rodziny królewskiej. My po paru minutach udajemy się jednak na dalsze zwiedzanie podziwiając jedynie przejazd policji konnej.
Haga zadziwia. Z jednej strony to Starówka, klimatyczne uliczki, z drugiej natomiast szklane wieżowce, nowoczesność. To wszystko w pełnej harmonii doskonale się uzupełnia. Jesteśmy pod dużym wrażeniem tego miejsca. Na naszej "liście" zwiedzonych miast w Holandii, Haga zajmuje drugie miejsce - zaraz po Lejdzie. To naprawdę bardzo interesujące miasto...
Po kilkugodzinnym zwiedzaniu udajemy się do samochodu. I choć ze względu na dzieci zwiedzanie Hagi mieliśmy bardzo powierzchowne (kilku rzeczy nie udało się zobaczyć) to i  tak wycieczka była jak najbardziej udana :) Hagę zdecydowanie polecamy i mamy nadzieję, że jeszcze tu wrócimy!

czwartek, 28 września 2017

AMSTERDAM (Holandia) 16.09.2017 r.

Na sobotę mamy zaplanowany Amsterdam. Niestety prognozy mówią, że ma padać.
Gdy rano się budzimy leje niemiłosiernie. Miny mamy oczywiście nietęgie. Jednak po naradzie decydujemy się zaryzykować i mimo wszystko jechać do Amsterdamu. Do pokonania mamy 40 km. Zakładamy na siebie wszelkie opcje deszczowe i po śniadaniu wyruszamy jak na ścięcie :)

Na szczęście już w połowie drogi deszcz ustaje. Gdy wjeżdżamy do stolicy Holandii wciąż jest bardzo pochmurno, ale nie pada. Mamy nadzieję, że okienko bez deszczu potrwa przynajmniej 4 godziny...
Amsterdam liczy ponad 800 tysięcy mieszkańców i leży nad rzeką Amstel. Również pod tą nazwą możemy spotkać na każdym kroku holenderskie piwo. Trzeba przyznać, że całkiem niezłe :)

Gdy nawigacja pokazuje, że do centrum pozostało 500 m. obieramy na cel najbliższy parking. Jak się okazuje to duży naziemny parking sieciowy...Q-PARK :) Cena za każde 20 min 2,40 euro. Zostawiamy na nim samochód nie chcąc tracić czasu na szukanie czegoś innego - zwłaszcza, że nie pada... (Marnixstraat 250 1016 TL Amsterdam)
Z parkingu główną ulicą dochodzimy do ścisłego centrum, gdzie zaczynają się już uliczki wypełnione turystami. Szczerze mówiąc to nie spodziewaliśmy się aż tylu ludzi. Fakt, że jest sobota może potęgować ilość turystów. Momentami są takie tłumy, że mamy problem przebrnąć z wózkiem. Od razu przypomina nam się Wenecja -  kto był wie o co chodzi... To może dlatego Amsterdam nazywany jest Wenecją północy? ;)
Zdarzają się też mniej zatłoczone miejsca, gdzie można złapać oddech :)
Przechadzamy się po uliczkach i kierujemy się do ścisłego centrum. Nie mogąc skorzystać z bardzo bogatej oferty muzealnej pozostaje nam podziwiać bogatą architekturę miasta i jego zabytki na czele z Pałacem Królewskim. Jednym słowem zwiedzamy co się da i ile się da z małymi dziećmi :)
Chmury wciąż straszą deszczem, na szczęście nie pada. Jednak szarość tego dnia powoduje, że zdjęcia z Amsterdamu są słabej jakości, ale cóż... 
Po kilkugodzinnym zwiedzaniu zaopatrujemy się obowiązkowo w pamiątki i udajemy w stronę parkingu, co okaże się nie być wcale taką prostą sprawą. Jednak nawigacja w telefonie daje radę i jakoś udaje nam się dotrzeć do samochodu :)

środa, 27 września 2017

GOUDA (Holandia) 15.09.2017 r.

Czas na kolejne miasto. Na piątek zaplanowaną mamy "stolicę" sera - Goudę :) W nawigacji standardowe ustawienie - centrum - a tam szybko trafiamy na parking QPARK. Ale to właśnie w Goudzie oriętujemy się, że ta sieć parkingów do najtańszych nie należy i odtąd będziemy QPARK'ów unikać :) Za trochę ponad 2 godziny parkowanie w Goudzie płacimy 7 euro. Nie jest to może tak drogo jak w Rotterdamie, ale tanio też nie.
Po wyjściu z parkingu uderza nas pustka... Puste ulice, zerowy ruch a przecież dochodzi południe. Idąc między szeregowcami zastanawiamy się czy to aby na pewno centrum...
Jednak po niespełna 10 minutach dochodzimy w końcu do Starówki. A ta żyje. Jest sporo turystów w tym również turyści z Polski z którymi wymieniamy 'dzień dobry'. Kawiarnie i ogródki są raczej zapełnione. Nas z kolei straszy deszcz, który wydaje się nieunikniony...
Starówka w Goudzie (ponad 70 tyś. mieszkańców) jest bardzo ładna i stosunkowo mała. Niewiele czasu potrzeba, by obejść ją uliczkami dookoła i znaleźć się w punkcie wyjścia. W mieście słynącym z produkcji sera o tej samej nazwie, ser widać na każdym kroku :)
W każdy czwartek jest tutaj targowisko na którym handluje się serami kultywując tym samym tradycję. Natomiast przed Bożym Narodzeniem na Rynku tylko przy świecach odczytywane są wersety z Biblii.
W Goudzie oprócz standardowych pamiątek zaopatrujemy się w całe krążki (małe) sera. Ciekawostką jest fakt, że przez pierwsze 3 miesiące nie ma potrzeby przechowywania go w lodówce co niewątpliwie ułatwi transport do Polski. 
Kończąc zwiedzanie zgodnie stwierdzamy, iż Gouda to nietuzinkowe miasto i na pewno warto było tu przyjechać. Z całą pewnością godne polecenia.