wtorek, 12 stycznia 2021

Szpiglasowy Wierch 2172 m. (Tatry Wysokie) - 11.01.2021 r.

 
Trasa: Palenica Białczańska - Wodogrzmoty Mickiewicza - Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich -  Szpiglasowa Przełęcz - Sziglasowy Wierch - Szpiglasowa Przełęcz - Schronisko PTTK Morskie Oko - Palenica Białczańska 

Czas przejścia: 9 godzin i 25 minut (czas według mapy: 9 godzin, 22 minuty)

Suma podejść: 1543 m.

Dystans: 23,8 km

Wypad w Tatry rozpoczyna się jak zwykle mało przyjemnie - pobudką o 2:50. 40 minut później wyruszam w stronę Palenicy Białczańskiej, gdzie w tym dniu zaplanowany mam start. Na miejscu jestem ok 6:20. Jest jeszcze ciemno, a termometr wskazuje - 15'C. Szybkie śniadanie, kubek gorącej herbaty i ruszam w drogę. Dzień zgodnie z prognozami pogody zapowiada się bardzo pogodnie (i mroźno), bo na jeśniejącym powoli niebie nie ma ani jednej chmurki. 
Żeby się rozgrzać, idę w miarę sprawnie i po pewnym czasie mijam Wodogrzmoty Mickiewicza, za którymi odbijam na zielony szlak do Doliny Pięciu Stawów. Jest pusto. Na odcinku do "Piątki" widzę jeszcze dwie pojedyncze osoby. W trakcie wędrówki zauważam, że centralnie na środku szerokiej ścieżki (na foto), leżą łupiny po obranej mandarynce. Myślę sobie, jakim trzeba być baranem, żeby tak postępować... Ale widocznie w domu też tak baran robi. 
Gdy docieram do schroniska z małym zdziwieniem stwierdzam, że jest zupełnie pusto. Nie ma nikogo ani w środku, ani na zewnątrz. Po chwili dochodzi jedna osoba, którą minąłem tuż przed schroniskiem i w ten sposób jest nas dwóch. Niestety do schroniska nie można wchodzić (w samym schronisku trwa remont), więc drugie śniadanie jem na zewnątrz, trochę się przez to wychładzając. Wciąż jest zimno, a termometr na schronisku wskazuje -13'C. Na szczęście wiatr jest bardzo słaby, momentami nieodczuwalny. Po uzupełnieniu kalorii ruszam w dalszą drogę, najpierw szlakiem niebieskim, a po jakimś czasie żółtym (początek żółtego to też dobre miejsce na założenie odpowiedniego "ubioru" - zamieniam raczki na raki, kijki na czekan a na głowę wędruje kask). 
Na Kozi Wierch (czarnym szlakiem) wchodzą trzy osoby, ja na Szpiglasową Przęłęcz idę zupełnie sam. Odcinek z "Piątki" na przełęcz ma w tych warunkach dwa trudniejsze fragmenty. Najpierw na zboczu, gdy ścieżka staje prawie dęba (to lawiniasty teren, więc chcę go pokonać jak najszybciej), a potem tuż przed przełęczą - na łańcuchach. Łańcuchy nie są przykryte śniegiem, ale w tym stromym terenie i tak trzeba się trochę natrudzić. Kolejny minus jest taki, że leżący po przeciwległej stronie Kozi tonie w słońcu, kiedy ja wciąż znajduję się w cieniu...
Po wyjściu na przęłęcz w końcu i mnie dosięga słońce i od razu robi się przyjemniej. Na szczyt jest już całkiem blisko (według znaków 15 minut), więc po około 10 minutach jestem na Szpiglasowym Wierchu, a co za tym idzie, cel wędrówki zostaje osiągnięty o 12:10 :) Co warte podkreślenia, jestem tu zupełnie sam! 
Widoki ze szczytu przy tej pogodzie - KAPITALNE, o czym można przekonać się oglądając poniższe zdjęcia i filmik :) Na szczycie spędzam jakieś 20 minut, po czym rozpoczynam zejście na przełęcz, a następnie na drugą stronę do Morskiego Oka. Ta strona w moim odczuciu jest dużo łatwiejsza od tej z "Piątki". Na zejściu spotykam łącznie 8 osób, które podchodzą w stronę przełęczy. Przy schronisku jestem parę minut po 14-tej, lecz nawet się nie zatrzymuję (od wchodzących osób wiem, że również jest zamknięte), tylko od razu rozpoczynam zejście do Palenicy. Trasa z Moka to chyba "najcięższy" odcinek, który oczywiście nie należy do moich ulubionych. O ile do tej pory przez cały dzień spotkałem jakieś 11-12 osób, o tyle tutaj ludzi jest już całkiem sporo, a droga ciągnie się w nieskończoność Po blisko 2 godzinnym dreptaniu trochę już zmarznięty docieram do samochodu. Jest 16:10 i dzień ma się już ku końcowi. Termometr w tym momencie pokazuje -8,5'C. 
Pozostał jeszcze trzygodzinny powrót do domu...

To był piękny i bardzo udany dzień, a na samym szlaku spędziłem blisko 9,5 godziny. Przez cały czas trzymał mróz, jednak pogoda bardzo dopisała, bo na niebie nie uświadczyłem ani jednej chmurki. Z całą pewnością ten wypad i te widoki na długo pozostaną w mojej w pamięci :)                        


poniedziałek, 4 stycznia 2021

Czupel 930 m. (Beskid Mały) - 4.01.2021 r.


Trasa: Czernichów - Przełęcz pod Czuplem - Czupel - Przełęcz pod Czuplem - Solisko - Bierna - Zarzecze - Tresna - Czernichów

Czas przejścia: 6 godzin i 28 minut (czas według mapy 5 godziny, 20 minut)

Suma podejść: 869 m.

Dystans: 17,9 km


W dniu dzisiejszym wybraliśmy się w dwuosobowym zespole w Beskid Mały. Naszym celem był najwyższy szczyt tego pasma, liczący 930 metrów Czupel, który należy do Korony Gór Polski. 
Dla młodego był to trzeci szczyt z Korony. Wędrówkę rozpoczeliśmy w Czernichowie przy ulicy Turystycznej, gdzie zaczyna się szlak niebieski. Samochód bez problemu zaparkowaliśmy przy kościele.
Przez większość trasy odnosiłem dziwne wrażenie, że jest jesień lub wiosna a nie prawie środek zimy - 4 styczeń. Pod nogami zamiast śniegu szeleściły liście. Na dole temperatura +3'C i słoneczko tylko utwierdzało w tym przekonaniu. Na samej górze było nieco zimniej (około zera) i gdzieniegdzie ocalało troszkę śniegu, a ostatni fragment szlaku przed szczytem był mocno oblodzony. Niestety powrót troszkę nam nie "poszedł", bo zgubiliśmy żółty szlak i zamiast do Czernichowa zeszliśmy do Bierny co sprawiło, że musieliśmy jeszcze dorzucić 6,6 km. idąc ulicą. 
Na usprawiedliwienie dodam, że na zejściu pozbieraliśmy trochę śmieci ze szlaku i stąd chyba ta nieuwaga :)
parking
początek szlaku
"czyste" powietrze na dole
bałwanek ulepiony z resztek śniegu
szczęśliwy zdobywca :) 3/28
zebrane ze szlaku pozostałości po "turystach"