niedziela, 11 lutego 2018

TWARDA KOPA 2026 m, CIEMNIAK 2096 m (Tatry Zachodnie) 11.02.2018 r.

Po wyjątkowo krótkiej nocy, budzik wyrwał mnie ze snu o 3:45. Pół godziny później wyjeżdżałem już z Tychów kierując się na Kiry. 
W Kirach na parkingu (tym samym co ostatnio) byłem o 6:45. Po wyłączeniu silnika pierwsze co zrobiłem to opuściłem fotel i przedrzemałem jeszcze pół godziny. Pierwszy raz mi się zdarzyła taka akcja :)) O 7:15 druga pobudka i szykowanie się do wyjścia. Międzyczasie zadawałem sobie pytanie po co mi to? :) 
Celem na dzisiaj był Ciemniak, ale myślałem również o Krzesanicy (jeśli warunki na górze będą dobre).
Startuję o 7:35. Jest - 5'C, więc tak naprawdę nie jest źle, choć wiem, że na górze będzie dużo zimniej... 

Po krótkim marszu Doliną Kościeliską odbijam na szlak czerwony prowadzący na Ciemniak
Pogoda zdaję się poprawiać, od czasu do czasu pojawia się skrawek błękitnego nieba
Po wyjściu z lasu przychodzi moment na założenie raków. Śnieg co prawda jest jeszcze trochę kopny, ale z każdym metrem wzwyż jest również coraz twardszy. Pogoda za to robi się fantastyczna. Jest zimno, ale bez wiatru.
Cały szlak na Ciemniak to tak naprawdę mozolne podejście. Raz mniej raz bardziej strome. 
Trudy podejścia wynagradzają fantastyczne widoki. Można delektować się bez końca...
 Właściwie przy najmniejszym odpoczynku robię fotki ;) 
Po lewej stronie przez większość podejścia mam Giewont, który jest dla mnie takim wskaźnikiem wysokości :)
Momentami było ostro pod "górkę" :)
Była lawinowa trójka, więc śniegu cała masa...
Jedyne trudniejsze technicznie miejsce w drodze na Ciemniak - do przejścia wąski "grzebień" przed Chudą Przełączką. Choć nie wygląda to przydały się tu ręce. 2 dziewczyny, które szły jakieś 5 min za mną mają tu jednak trochę stracha i czekają na resztę swojej ekipy, która została gdzieś z tyłu... 
Parę centymetrów śniegu było ;)
Niestety im bliżej szczytu tym więcej chmur nadciąga. Zaczyna też wiać...
Zanim docieram na cel dzisiejszej wędrówki melduję się na Twardej Kopie (2026 m). Ciemniak w chmurach...
Na szczycie jestem o 11:30, więc wejście praktycznie zgodnie ze znakami. 
Widoczność praktycznie żadna, tylko chwilami się przejaśnia. Jest bardzo zimno i mocno wieje. 
Muszę uważać, żeby nie stracić telefonu, którym robię kilka zdjęć. 
Tylko przez chwilę było widać drogę w kierunku Krzesanicy, dlatego też postanawiam poprzestać na Ciemniaku...
Po około 10 minutach rozpoczynam zejście. Już po zejściu już ok 100 metrów wracam do innej rzeczywistości...
A Ciemniak i całe Czerwone Wierchy toną dalej w chmurach...
Jestem już dosyć nisko i zaraz wejdę w chmury, które obserwowałem przez większość wejścia...
Na parkingu zameldowałem się o 13:45, więc zejście zajmuje mi 2 godziny i 5 minut. Łącznie całe moje przejście zamyka się w czasie 6 godzin i 10 minut. Cel minimum został osiągnięty :) 
Pozostaje jeszcze powrót do domu, który zważywszy na fakt, że jest niedziela i koniec ferii trochę się przeciągnął...
To był już ostatni mój wyjazd zimowy w Tatry. Marzec a zwłaszcza jego druga połowa to już trochę nie zima (w miarę długie dni, wyższa temperatura, śnieg który zaczyna się dopiero od pewnej wysokości itp), więc w Tatrach zimowo pojawię się dopiero pod koniec listopada bądź na początku grudnia. Niniejszym ten sezon zimowy uważam za zamknięty :))