wtorek, 8 kwietnia 2025

Tyraspol (Naddniestrze) 5.04.2025 r.

     W ostatnim dniu pobytu w Mołdawii udajemy się do Naddniestrza, gdzie mamy w planach pozwiedzać stolicę tego "nieistniejącego" państwa - Tyraspol. 

A więc właśnie. Jak to jest z tym Naddniestrzem? Otóż samozwańcza republika ma m.in. swoje granice, wojsko, urzędy, flagę czy walutę, a jednak nie jest uznawana przez inne państwa (jest traktowana jak region autonomiczny Mołdawii, jak jej integralna część, choć w rzeczywistości tak nie jest). 

 Gdy w 1990 roku upadał Związek Radziecki i powstawała niepodległa Mołdawia, Naddniestrze (zamieszkane w większości przez Rosjan) jednostronnie oderwało się od Mołdawii i ogłosiło pozostanie w składzie Związku Radzieckiego. Pomimo tego, że Naddniestrza nie uznaje nawet sama Rosja, w 2017 roku zdecydowano o zrównaniu flagi rosyjskiej z tą z Naddniestrza, co sprawia, że na każdym urzędzie wywieszane są dwie flagi. 

Oczywiście językiem urzędowym jest tu język rosyjski, więc na ulicach wszechobecnie panuje cyrylica (w Mołdawii językiem urzędowym jest rumuński). 

Do Naddniestrza można wjechać tylko na paszport. Nie mając zarezerwowanych żadnych noclegów (trzeba je zgłosić na granicy) dostajemy przepustkę na 12 godzin. Do upływu tego czasu musimy opuścić teren kraju.

Po dotarciu do Tyraspola rozpoczynamy zwiedzanie tej blisko 130 tysięcznej stolicy Naddniestrza. 
Uczucia mamy mieszane. Z jednej strony jest czysto, schludnie i na pierwszy rzut oka - całkiem normalnie. Sklepy, banki, a nawet mała galeria handlowa. W kantorze oprócz mołdawskiej, wymieniam też polską(!) walutę. Z drugiej, po ulicach jeżdżą bardzo stare trolejbusy, radzieckie "Ziutki" (to akurat mój sentymentalny powrót do dzieciństwa - takie trolejbusy jeździły po Tychach do lat 90-tych), część bloków jest w opłakanym stanie i rzeczywiście momentami można poczuć się jak w Związku Radzieckim (pomniki i ulice Lenina i innych "wielkich" ze Związku Radzieckiego. W ogóle symboliki radzieckiej jest tu bardzo dużo.

Polska strona rządowa zdecydowanie odradza wyjazdy do Nadniestrza. Nie ma tu polskiego konsulatu i w razie czego nikt nam tu nie pomoże. A podczas zwiedzania mamy dwa "incydenty"...
Najpierw podchodzi do nas dwóch "smutnych panów" w garniturach i każą usunąć znajomej ostatnie zdjęcia w telefonie (choć budynek obok którego przechodzimy niczym się nie wyróżniał), następnie na tyłach dworca kolejowego znajoma robi zdjęcie, wydaje się opuszczonych budynków. Momentalnie pojawia się żołnierz i zabiera jej telefon, jednocześnie gdzieś dzwoniąc. W głowie zapalają się lampki kontrolne, czy przypadkiem nie zabiorą nas na posterunek... Ale po skasowaniu zdjęć oddaje telefon i każe odejść.
Tak właśnie wygląda rzeczywistość w tym nieuznawanym państwie, które mimo wszystko istnieje, funkcjonuje i które naprawdę warto odwiedzić i zobaczyć na własne oczy.     

Do Tyraspola najlepiej dostać się marszrutką z dworca w Kiszynowie. Koszt biletu 57 lei (tu wyjątkowo bilet kupujemy w kasie). Połączeń jest bardzo dużo, więc nie ma nawet potrzeby przychodzenia na jakąś określoną godzinę. Marszrutka jedzie około dwóch godzin. 

Poniżej trochę zdjęć i filmik z Tyraspola.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz