Po wyjściu z parkingu uderza nas pustka... Puste ulice, zerowy ruch a przecież dochodzi południe. Idąc między szeregowcami zastanawiamy się czy to aby na pewno centrum...
Jednak po niespełna 10 minutach dochodzimy w końcu do Starówki. A ta żyje. Jest sporo turystów w tym również turyści z Polski z którymi wymieniamy 'dzień dobry'. Kawiarnie i ogródki są raczej zapełnione. Nas z kolei straszy deszcz, który wydaje się nieunikniony...
Starówka w Goudzie (ponad 70 tyś. mieszkańców) jest bardzo ładna i stosunkowo mała. Niewiele czasu potrzeba, by obejść ją uliczkami dookoła i znaleźć się w punkcie wyjścia. W mieście słynącym z produkcji sera o tej samej nazwie, ser widać na każdym kroku :)
W każdy czwartek jest tutaj targowisko na którym handluje się serami kultywując tym samym tradycję. Natomiast przed Bożym Narodzeniem na Rynku tylko przy świecach odczytywane są wersety z Biblii.
W Goudzie oprócz standardowych pamiątek zaopatrujemy się w całe krążki (małe) sera. Ciekawostką jest fakt, że przez pierwsze 3 miesiące nie ma potrzeby przechowywania go w lodówce co niewątpliwie ułatwi transport do Polski.
Kończąc zwiedzanie zgodnie stwierdzamy, iż Gouda to nietuzinkowe miasto i na pewno warto było tu przyjechać. Z całą pewnością godne polecenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz