niedziela, 2 czerwca 2019

BERNO (Szwajcaria) 22.05.2019 r.

Berno choć jest stolicą Szwajcarii to wcale nie jest jej największym miastem. 
Liczące około 130 tyś mieszkańców Berno jest dopiero piątym pod względem wielkości miastem w Szwajcarii. Największy jest Zurych (370 tyś) a za nim Genewa(188 tyś), Bazylea(164 tyś) i Lozanna(~130 tyś). 

Do stolicy Szwajcarii wybieramy się mając piękną pogodę. Może nawet jest nieco za ciepło. Dojeżdżając do ścisłego centrum dwa razy udaje nam się znaleźć miejsce parkingowe przy ulicy, niestety za każdym razem są to parkingi na których można stać max 1h. Tym sposobem (za znakami na parking) docieramy do niemal Starówki - znajduje się tu parking podziemny o nazwie "CASINO". Cennik zamieszczam poniżej...
 Główną atrakcją Berna jest średniowieczne Stare Miasto (wpisane na światową listę dziedzictwa kultury UNESCO), które do 1405 roku było w całości drewniane i po wielkim pożarze zostało odbudowane.
 My jadąc do Berna mamy listę najważniejszych rzeczy/zabytków, które chcemy znaleźć i zobaczyć.
Są to m.in. mechaniczna wieża zegarowa, katedra, Parlament, dom Alberta Einsteina, kilka ciekawych fontann oraz oczywiście park niedźwiedzi brunatnych :) Bez problemu w ciągu kilku godzin udaje nam się to wszystko zlokalizować zwłaszcza, że często poszczególne zabytki są bardzo blisko siebie.
Berno możemy zobaczyć z góry wchodząc na platformę widokową. My ze względu na dzieci już wcześniej zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. We wnętrzach oglądamy za to scenę Sądu Ostatecznego. W katedrze znajduje się również sklep z pamiątkami - ceny nie są wygórowane i warto się tu w nie zaopatrzyć.
 W ścisłym centrum ruch samochodowy jest bardzo ograniczony i dominuje tu komunikacja zbiorowa (głównie trolejbusy i tramwaje) .
 Park misiów lub jak kto woli mini zoo był oczywiście największą atrakcją dla naszych dzieci. Trzy niedźwiadki, które można obserwować na sporym terenie plus jak się ma ma szczęście na wybiegu.
Spora grupa turystów (i my niestety też) była tu jednak świadkiem dramatu małej kaczuszki na którą dosyć długo czaił się kruk. Kacza mama odpędzała intruza, ale w końcu prowadząc swoje maleństwa do gniazda nie zdołała zapobiec najgorszemu. Zaczajony w krzakach kruk wylazł, gdy ta już go minęła prowadząc około sześć małych za sobą - złapał małą kaczuszkę ze środka i odleciał na bok by tam ją zabić. Martwe pisklę wziął do dzioba i odleciał. Mimo, że chodziło tu tylko o małą kaczuszkę widok ten był dosyć przygnębiający...
 Z parku misiów mamy bardzo ładny widok na Starówkę...
 Po 40 min misie przeniosły się na wybieg :)
W Bernie choć momentami słońce dogrzewało niemiłosiernie to spędziliśmy tu ponad 5 godzin.
Bez wątpienia jest to miasto z duszą, które po prostu zachwyca i naprawdę warto je odwiedzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz