wtorek, 18 czerwca 2019

UKRAINA 14-16.06.2019 r.

O wyjeździe na Ukrainę myślałem już od dawna. Moją uwagę przyciągała oczywiście Howerla - najwyższy szczyt Ukrainy o wysokości 2061 m. zaliczający się do Korony Europy.
O ile samo wejście na Howerlę czy Pop Iwana jest generalnie proste o tyle nie wygląda to już tak dobrze od strony logistycznej.
Dotychczas mój kontakt z Ukrainą ograniczał się jedynie do jednodniowego wypadu do Lwowa w trakcie majówki spędzonej w Przemyślu w 2008 r. i z tamtego okresu zapamiętałem głównie wielogodzinne oczekiwanie na granicy w Medyce...

"Przygotowując" się do Howerli w wielu relacjach czytałem o dramatycznym stanie tamtejszych dróg a w niektórych wręcz ostrzeżenia, by jadąc na tą górę nie wybierać się tam swoim samochodem, bo po prostu szkoda zawieszenia.
Dlatego też postanowiłem podłączyć się do trzydniowego wyjazdu organizowanego przez PTTK Przemyśl w góry Czarnohory, gdzie głównymi celami była właśnie Howerla i Pop Iwan.
Do Przemyśla udałem się swoim samochodem, który "zdeponowałem" na parkingu strzeżonym przy ulicy Mickiewicza 30. Koszt za dobę 20 zł., ale przy dłuższym pobycie można już negocjować ;)

Przed północą z czwartku na piątek w centrum Przemyśla zebrała się grupa osób oczekująca na wyjazd. W większości były to osoby z Przemyśla i okolic. Wśród tej grupy byli m.in. "reprezentanci" Przemyskiego Klubu Biegacza oraz Klubu Górskiego "Karpaty".

Piętnaście minut po północy wyruszyliśmy w kierunku granicy w Krościenku na której znaleźliśmy się po około godzinie. Jeśli ktoś nie był nigdy na Ukrainie to granica z tym państwem cały czas wygląda tak, jak u nas przed wprowadzeniem strefy Schengen. Odprawa paszportowa (do przekroczenia granicy konieczny paszport), kontrola pojazdów, bagaży itp. Mimo to wszystko poszło w miarę sprawnie i na granicy staliśmy "zaledwie" godzinę. (w drodze powrotnej 1,5 godz.) To naprawdę niezły wynik (zwłaszcza jak wspomnę przejście graniczne w Medyce).

O 2:15 ruszyliśmy już do punktu docelowego jakim był Zaroślak. Poza snem, którego trzeba było trochę złapać pozostało "podziwianie" Ukrainy z okna w autokarze zwłaszcza, że po 4 rano robiło się już widno.
Przejeżdzając przez wiele wiosek i miasteczek można było poczynić sporo obserwacji... Generalnie drogi są w bardzo złym stanie, zwłaszcza te trochę boczne, w wioskach itp. O ile na głównych trasach zdarza się już w miarę dobry asfalt o tyle na pozostałych czasami go nie ma(!) bądź jest w takim stanie, że trzeba jechać 10 km/h żeby nie urwać koła. Dziury czasem sięgają bowiem do połowy koła. W Polsce narzeka się na dziurawe drogi, ale przy tym co zobaczyłem teraz na Ukrainie to mogę powiedzieć, że u nas nie ma dziur :))
Natomiast jeśli chodzi o krajobraz miast i wiosek na Ukrainie to ten był dosyć zróżnicowany (a mówimy tu tylko o niewielkiej zachodniej części Ukrainy).
Zdarzały się miejscowości, gdzie wszystko wyglądało w miarę normalnie, jeździły "normalne" samochody itp, ale były i takie, gdzie widać było, że czas się zatrzymał w latach 80-tych. Na dziurawych ulicach dominowały Łady, Wołgi i inne cuda tamtejszych czasów. Ciężko było zobaczyć samochód nie starszy niż 20 lat. Infrastruktura w opłakanym stanie tak jak i domy czy bloki. Z kolei w drodze powrotnej (w niedzielę tj. 16.06) do Polski zwiedzaliśmy Truskawiec. Te dawne polskie uzdrowisko, które nadal pełni taką rolę nie odstawało od naszych miast tego pokroju. Na ulicach dominowały samochody zbliżone do tych jeźdzących w Polsce a i infrastruktura była na dobrym poziomie.
Walory przyrodnicze Ukrainy zwłaszcza w tych górskich terenach imponują. Piękne góry zbliżone do Beskidów, Bieszczad bądź Tatr Zachodnich sprawiają, że można by tam spędzić dużo czasu i na pewno jest po co wracać.
Podczas całego pobytu nie spotkaliśmy się też z żadną okazywaną nam niechęcią. Ukraińcy byli w większości bardzo przyjaźni i pozytywnie do nas nastawieni.

Osobiście wróciłem z tego wyjazdu bardzo usatysfakcjonowany (był to mój pierwszy zorganizowany wyjazd w góry). Poza szczytami na które udało się wejść pozyskałem również dużo cennej wiedzy. Bardzo fajny przewodnik, którym był Jerzy Szlachcic sprawił, że większość osób uzupełniła swoją wiedzę jeśli chodzi o historię tej części Ukrainy, która w przeszłości stanowiła przecież część II Rzeczpospolitej. Ponadto cała grupa stanowiła zgrany zespół i nawet czas spędzony w autokarze okazał się baardzo fajny ;)

To tak pokrótce jeśli chodzi o moje spostrzeżenia podczas tego trzydniowego wypadu.
Ukraina na pewno warta odkrywania zwłaszcza, że ceny dla nas wciąż niewygórowane. Tylko ta granica i te drogi...

Jeśli ktoś byłby zainteresowany tego typu wyjazdem na Ukrainę to na stronie PTTK Przemyśl na pewno znajdzie coś dla siebie, gdyż bardzo często są tam organizowane wyjazdy (nie tylko w góry) w ten region Ukrainy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz